Może to nadmiar problemów połączony z moją paskudna nerwicą i poczuciem, że nic mi nie wychodzi, że nie daję rady, nie ogarniam wszystkiego, że nie robię tego, co chciałam w życiu robić i nie potrafię tego zmienić, że nie jestem taka, jaka chciałabym być, tylko wciąż nieidealna, niedoskonała,czasem tykająca jak bomba zegarowa czekająca na moment, kiedy dane jej będzie eksplodować...
Nienawidzę siebie takiej- słabej, nerwowej, wybuchowej.Tyle razy obiecywałam, że dam radę, że będę silna, że będę dla Ciebie wsparciem takim, jak nikt inny na świecie.Tyle razy obiecywałam, że się nie poddam, a tu proszę - kilka małych niepowodzeń a nadzieja chowa się jak ślimak w swojej muszli i przebarwia z soczystej zieleni w szarawo - mdławą berbeluchę.Chyba robię się wtedy bardzo nieznośna dla otoczenia a szczególnie dla Ciebie.Jednak nawet w tych momentach - nie przestaję Cie kochać i doceniać tego, że jesteś,cenić za to, jaki jesteś i za to, ze tak bardzo się starasz.Czasem jestem zła na Ciebie, za nieprzemyślane słowa, za niepotrzebne złe emocje,za huśtawkę nastrojów, ale cały czas kocham, cały czas potrzebuję- Ciebie, Twoich ciepłych słów, Twego uczucia, oddechu, dotyku, pocałunków, poczucia, ze jesteś blisko,że czuwasz nade mną.Tak jak wczoraj w całym tym mętliku, bałaganie, w całej tej złości Twoje ciepłe słowa, jak balsam na moją duszę:
"Jesteś dla mnie całym światem..."
I nagle wszystko staje się bardziej zielone, a po głowie krążą żartobliwie się prześcigając słowa:
"Mam moc, mam moc" : )
KOCHAM CIĘ :)
