Szykuję się spokojnie bez pośpiechu i myślę jaki będzie ten dzień.Męczący i długi - to pewne, ale postaram się o to, by minął w miarę szybko i spokojnie - dla nas obojga.
Z pokoju słyszę twój niespokojny oddech i lekkie pochrapywanie.Jakbyś znów miał złe sny...Wchodzę po cichu, żeby cię nie obudzić i otulam delikatnie kołdrą.Przewracasz się na bok i w półśnie muskasz moją dłoń - delikatnie, lekko, jakbyś chciał powiedzieć - nie jedź, zostań.
Zaglądam do dzieci - śpią spokojnie.Okrywam kochane ciałka kołdrą bo strasznie się wiercą i zrzucają wszystko, co się da.
Mam jeszcze trochę czasu.Siadam w niebieskim pokoju ze szklanką gorącej herbaty i akcesoriami do makijażu. Trzeba jakoś wyglądać - ukryć zmarszczki, zamaskować wory pod oczami, żeby nie straszyć o poranku. Włączam muzykę na you tube - chcę dobrze i pozytywnie zacząć ciężki dzień.Pierwsze na liście to "Dzień kapitulacji"SDM - u. Utwór dość osobliwy. Mnie , póki co, bardzo bawi:):
Jeszcze stawiasz zaciekły opór czterdziestoletnia
za wszelką cenę się nie dać wygryźć z młodości.
Coraz ciężej ci wtłoczyć się w amerykańskie jeansy,
maseczki z trudem zastępuja młodą skórę.
Aż przychodzi dzień, że kapitulujesz,
stajesz rano przed lustrem blada,
uważnie badasz palcami swoje policzki
i postanawiasz nagle nie robić od dziś makijażu.
Być może płaczesz wtedy patrząc martwo
na białą flagę swojej twarzy.
Jeszcze stawiasz zaciekły opór czterdziestoletnia
za wszelką cenę się nie dać wygryźć z młodości.
Zastanawiam się, kiedy będzie mój dzień kapitulacji...:)
Ostatnie chwile przed wyjściem na dworzec, spojrzenie na ciebie, delikatny dotyk, pocałunek.Muśnięcie dłonią szorstkiej, nieogolonej twarzy.
- Kochanie, ja już wychodzę, kocham cię.
- Mhm...leć...wracaj szybko...
Ubieram się, włączam zetkę, odcinam się od świata i energicznie maszeruję.W głowie mam potok myśli i morze słów, które chciałabym ci powiedzieć, ale wiem, że zaczęłabym się powtarzać.Tak bardzo nie lubię zostawiać cię samego, tak bardzo nie lubię być sama.Kiedyś było inaczej,kiedyś wszystko wyglądało inaczej a teraz...Dostałam druga szansę - to tak, jakby dostać prezent od losu, albo nowe życie.Teraz czuję się za was bardziej odpowiedzialna niż kiedykolwiek, czuję się bardziej potrzebna i doceniana.Sama też doceniam to, co mam, to, czego nie pozwoliłeś mi stracić. I pal licho te 12 godzin, które są przede mną.Przecież muszę dać radę, prawda?Przecież wrócę.
Bo jak nie wracać do tych, których się kocha i którzy kochają mnie?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz