Kilka miesięcy temu wymyśliłam sobie, że ta zima będzie niezwykła. Nie ze względu na pogodę, obecność śniegu lub jego brak, ale ze względu na emocje, stany ducha i temperaturę uczuć. Emocje bywały różne - od tych pozytywnych, ciepłych, dających poczucie bezpieczeństwa i nadzieję, po te zaskakująco negatywne, przynoszące jeszcze większy żal i złość. Podobnie było ze stanami ducha - uniesienie, szczęście, radość, smutek, załamanie - następowały naprzemiennie wywołując zamęt i niepokój.
Jednak zawsze po deszczu wychodzi słońce, po burzy następuje spokój, po ciężkim dniu przychodzi nowy, a nam nie pozostaje nic innego jak mieć nadzieję, ze będzie lepszy. To kwestia chęci porozumienia, wiary w siebie, zaufania i paru innych czynników.
I wyszło słońce spowite w delikatną zimową mgłę, przypruszone nieco błyszczącymi , delikatnymi płatkami śniegu - takie jak lubię: złociste, odbijające się od przysypującego świat śniegu, nieco tajemnicze.Wyszło moje słońce. Kolejny raz przekonałam się jak warto czekać na dobre emocje, na pozytywne odczucia, na porywy duszy i ciała. Po raz kolejny przekonałam się, jak silne może być uczucie łączące dwoje ludzi, jak bardzo warto to uczucie pielęgnować. Po raz kolejny przekonałam się, że warto żyć, a złe chwile - czasem bywają, ale warto je przeczekać. Dlatego już wiem, że miałam rację - ta zima jest niezwykła, jest wyjątkowa, bo jest nasza, bo taki niezwykły jesteś Ty, niezwykła jestem ja i to, co nas łączy też jest wyjątkowo niezwykłe. Dziękuję Ci.
poniedziałek, 13 grudnia 2010
piątek, 26 listopada 2010
Poźna jesień?Wczesna zima?
.
Zarówno ja, jak i z00mi zajęliśmy się nieco innymi sprawami, a nasz wspólny blog okrył się pajęczyną babiego lata skąpaną delikatnie poranną rosą:) Oboje coś tam tworzymy, coś tam piszemy,z00mi troszkę fotografuje, poza tym oddajemy się spacerom, opiece nad dziećmi i naszym pluszakiem- 4 miesięczną suczką goldenką.Czasem coś tworzymy w kuchni rozsiewając nasze ulubione zapachy .Niekiedy uda nam się kogoś podtrzymać na duchu,wyciągnąć z dołka, stawiamy też na nogi siebie nawzajem, bo w końcu od czego jesteśmy małżeństwem i przyjaciółmi?Cokolwiek by się nie działo- liczyć na siebie możemy zawsze.
Ja wróciłam do mojej starej pasji-gry na gitarze i śpiewu, do czego wciągam nasze dwa małe skarby. Dziewczyny świetnie sobie radzą i chwytają wszystko w mig.Chcą się uczyć gry na gitarze- już nawet zrobiłysmy pierwsze lekcje( ciekawe czy coś pamiętają).z00mi przycisza wtedy swoje głośniki w "niebieskim" pokoju, albo przykucnie w przedpokoju sądząc, że go nie widzimy i przysłuchuje się naszym wrzaskom.Sprawia mi wielką frajdę to, że mogę dać komuś bliskiemu tyle radości.
Teraz czekamy na śnieg, żeby się nim upajać, pocykać jakieś zimowe foteczki, ulepić z dziećmi bałwana i porobić aniołki:) Tak to upływa nam ten jesienno-zimowy czas rodzinny- dość spokojnie i mimo małych zawirowań- słonecznie i sympatycznie:)
..Pomaluj dla mnie liście,
tak bordowo, złociście.
Pokaż mi babie lato,
traw pierzynę pstrokatą.
Okryj mgłą delikatną
nieba barwa szkarłatną.
Kasztanowca owocem
otul serce jak kocem.
Dodaj barwy szarościom
zieleni niezwykłością.
Zacałuj słońca promieniem,
otul jesiennym zapomnieniem...
Zarówno ja, jak i z00mi zajęliśmy się nieco innymi sprawami, a nasz wspólny blog okrył się pajęczyną babiego lata skąpaną delikatnie poranną rosą:) Oboje coś tam tworzymy, coś tam piszemy,z00mi troszkę fotografuje, poza tym oddajemy się spacerom, opiece nad dziećmi i naszym pluszakiem- 4 miesięczną suczką goldenką.Czasem coś tworzymy w kuchni rozsiewając nasze ulubione zapachy .Niekiedy uda nam się kogoś podtrzymać na duchu,wyciągnąć z dołka, stawiamy też na nogi siebie nawzajem, bo w końcu od czego jesteśmy małżeństwem i przyjaciółmi?Cokolwiek by się nie działo- liczyć na siebie możemy zawsze.
Ja wróciłam do mojej starej pasji-gry na gitarze i śpiewu, do czego wciągam nasze dwa małe skarby. Dziewczyny świetnie sobie radzą i chwytają wszystko w mig.Chcą się uczyć gry na gitarze- już nawet zrobiłysmy pierwsze lekcje( ciekawe czy coś pamiętają).z00mi przycisza wtedy swoje głośniki w "niebieskim" pokoju, albo przykucnie w przedpokoju sądząc, że go nie widzimy i przysłuchuje się naszym wrzaskom.Sprawia mi wielką frajdę to, że mogę dać komuś bliskiemu tyle radości.
Teraz czekamy na śnieg, żeby się nim upajać, pocykać jakieś zimowe foteczki, ulepić z dziećmi bałwana i porobić aniołki:) Tak to upływa nam ten jesienno-zimowy czas rodzinny- dość spokojnie i mimo małych zawirowań- słonecznie i sympatycznie:)
...Gdy jesień odchodzi
wraz z wiatru podmuchem-
już pani zimowa
przybywa ze sztambuchem.
Notuje codzienność-
radości, zwątpienia,
żal ból i przyjemność-
nie dając wytchnienia.
Okrywa świat cały
puszysta powłoczką,
tworzy obraz niebywały,
malując snieżynek otoczką.
W zimowej kołderce
brodzimy po kostki-
ja i ty- jedno serce-
łapiąc szczęścia drobnostki...
by hannah
wtorek, 9 listopada 2010
Rusałka
Księżyc był już wysoko na niebie, gdy strudzony wędrowiec dotarł do brzegu lasu. Jasne, rozgwieżdżone niebo oświetlało mu drogę do celu, który dawno temu sobie wyznaczył. Marzył o jednorożcu, o którym dawno temu opowiadali historie jego przodkowie. Chciał upolować to magiczne zwierzę tylko z samej chęci posiadania go. Wiadomo przecież, ze niełatwo jest zobaczyć, a co ważniejsze- złapać jednorożca. Wszedł na wąską ścieżkę prowadzącą…no właśnie dokąd? Nie znał tego lasu, ale z opowiadań wiedział, że tu znajdzie to, co dla niego miało być najcenniejsze. Gwiazdy oświetlały drogę pod jego stopami ukazując równocześnie gałęzie pochylające się nad jego głową.Kamienie leżące na ziemi były na tyle duże, że trzeba było uważać, by się o nie nie potknąć, a sam las zarośnięty niczym puszcza- dzika i nieokiełznana..
Szedł bardzo ostrożnie, spokojnie, bo przecież nigdzie się nie spieszył, nikt go nie poganiał,nikt też na niego nie czekał.
Trwało to dobre pół godziny. Zmęczony długą drogą szukał w miarę bezpiecznego i wygodnego miejsca na odpoczynek, gdy po chwili przed jego oczami ukazała się tajemnicza polana.Zarośnięta była dość wysoką trawą spod której wyrastały olbrzymie liście paproci- baśniowe,czekające jakby na pojawienie się tajemniczego kwiecia.Otaczały ją ostre świerki i sosny, dostojne dęby, białe brzozy i pachnące lipy, a wszystko to omszałe i pachnące żywicą..Polana była jasna –prawie jak o poranku, ale to nie gwiazdy ukazały całe jej piękno. Światełka, które ją rozjaśniały poruszały się delikatnie w powietrzu, zataczały koła i ósemki, wzlatywały wyżej po to, by po chwili opaść nisko- tuż nad ziemię. To świetliki! Cała masa świetlików! Tak pięknie rozjaśniły to miejsce pełne niezwykłej, bujnej roślinności.
W oddali szemrał mały, jasny strumyk wypełniony kamieniami, między którymi cienkimi stróżkami przepływały błękitne kropelki wody.Obmywały je delikatnie zostawiając na nich mokre ślady. Obok strumyka poruszał się swobodnie nieduży cień. Z takiej oddali trudno było rozpoznać, co to za postać. Może to jednorożec? Czyżby istniały naprawdę?Czyżby opowieści, których słuchał przed laty okazały się prawdziwe? Nie zastanawiając się długo, wędrowiec zaczął skradać się między drzewami, aby dotrzeć do strumyka i dokładnie przyjrzeć się temu, co z daleka przykuło jego uwagę. Szedł najciszej jak potrafił, na samych czubkach palców aby nie wystraszyć i nie wypłoszyć owego stworzenia. Dłońmi odsuwał delikatnie gałęzie, które zastawiały mu drogę i zasłaniały widok. Po chwili…nie to z pewnością nie było to, czego szukał…ujrzał kobietę w białej zwiewnej sukni ledwo sięgającej kolan. Delikatna tkanina przylegała do jej nabrzmiałych od chłodu piersi i subtelnie okrywała nagie łono. Czyżby rusałka? Któżby inny odwiedzał las nocą w dodatku w tak osobliwym stroju?
Była piękna…niezwykła….delikatne rysy, subtelnie, zwinne ciało, długie, ciemne włosy spadające poniżej ramion. Tańczyła w świetle księżyca tak jakby płynęła w powietrzu- ledwo dotykała bosymi stopami ziemi. Nad jej głową wirowały świetliki- jak małe odłamki promieni słonecznych. Jej postać tak go urzekła, ze aż dech zaparło mu w piersiach. Stał tak przez chwilę wpatrując się w nią z zachwytem. Wtem rusałka odwróciła głowę w jego stronę, spojrzała na niego i wiedziała, że to dobry człowiek. Rusałki czują takie rzeczy. Wyczuwają to instynktem i swoim wielkim sercem. Wiedziała też po co przyszedł.Zbliżyła się do niego powoli i wyciągnęła w jego stronę drobną porcelanową dłoń.Dopiero teraz dostrzegł jaka jest piękna, jak delikatna.Ta krucha istotka wyglądała niczym leśny duszek- jasny i zwiewny.Pokochał ja całym sercem, całym sobą.Rusałka spojrzała głeboko w jego oczy i powiedziała;
-Chodź ze mną, chciałam Ci kogoś przedstawić…
Poszli w głąb ciemnego lasu cicho rozmawiając, a drogę rozjaśniały im świetliki z polany.Latały bardzo blisko oświetlając swoim blaskiem ich postacie. Wtem oczom tych dwojga ukazał się niezwykły widok: pomiędzy drzewami stał biały jednorożec- wyglądał, jakby oczekiwał ich odwiedzin. Jego widok zachwycił wędrowca równie mocno jak widok tańczącej półnagiej rusałki.Opowiadania przodków mówiły prawdę- to piękne, dzikie i niezwykłe stworzenie o niesamowitych czarnych oczach. Kobieta wyciągnęła rękę w jego kierunku, a ten najspokojniej w świecie podbiegł do nich z ufnością i zaczął się łasić w oczekiwaniu na pieszczoty. Widać, ze był z Rusałką bardzo zaprzyjaźniony. Dla wędrowca była to chwila niezwykła, magiczna , wiedział jednak, że jego celem nie jest już zdobycie jednorożca…Jedynym jego pragnieniem stała się ona…wiedział, że to jego Rusałka, że już będzie tylko jego , a ona odwzajemniła jego pragnienie i była z tego powodu bardzo szczęśliwa. Rusałki wiedzą takie rzeczy…czują to swoimi dobrymi sercami…
Szedł bardzo ostrożnie, spokojnie, bo przecież nigdzie się nie spieszył, nikt go nie poganiał,nikt też na niego nie czekał.
Trwało to dobre pół godziny. Zmęczony długą drogą szukał w miarę bezpiecznego i wygodnego miejsca na odpoczynek, gdy po chwili przed jego oczami ukazała się tajemnicza polana.Zarośnięta była dość wysoką trawą spod której wyrastały olbrzymie liście paproci- baśniowe,czekające jakby na pojawienie się tajemniczego kwiecia.Otaczały ją ostre świerki i sosny, dostojne dęby, białe brzozy i pachnące lipy, a wszystko to omszałe i pachnące żywicą..Polana była jasna –prawie jak o poranku, ale to nie gwiazdy ukazały całe jej piękno. Światełka, które ją rozjaśniały poruszały się delikatnie w powietrzu, zataczały koła i ósemki, wzlatywały wyżej po to, by po chwili opaść nisko- tuż nad ziemię. To świetliki! Cała masa świetlików! Tak pięknie rozjaśniły to miejsce pełne niezwykłej, bujnej roślinności.
W oddali szemrał mały, jasny strumyk wypełniony kamieniami, między którymi cienkimi stróżkami przepływały błękitne kropelki wody.Obmywały je delikatnie zostawiając na nich mokre ślady. Obok strumyka poruszał się swobodnie nieduży cień. Z takiej oddali trudno było rozpoznać, co to za postać. Może to jednorożec? Czyżby istniały naprawdę?Czyżby opowieści, których słuchał przed laty okazały się prawdziwe? Nie zastanawiając się długo, wędrowiec zaczął skradać się między drzewami, aby dotrzeć do strumyka i dokładnie przyjrzeć się temu, co z daleka przykuło jego uwagę. Szedł najciszej jak potrafił, na samych czubkach palców aby nie wystraszyć i nie wypłoszyć owego stworzenia. Dłońmi odsuwał delikatnie gałęzie, które zastawiały mu drogę i zasłaniały widok. Po chwili…nie to z pewnością nie było to, czego szukał…ujrzał kobietę w białej zwiewnej sukni ledwo sięgającej kolan. Delikatna tkanina przylegała do jej nabrzmiałych od chłodu piersi i subtelnie okrywała nagie łono. Czyżby rusałka? Któżby inny odwiedzał las nocą w dodatku w tak osobliwym stroju?
Była piękna…niezwykła….delikatne rysy, subtelnie, zwinne ciało, długie, ciemne włosy spadające poniżej ramion. Tańczyła w świetle księżyca tak jakby płynęła w powietrzu- ledwo dotykała bosymi stopami ziemi. Nad jej głową wirowały świetliki- jak małe odłamki promieni słonecznych. Jej postać tak go urzekła, ze aż dech zaparło mu w piersiach. Stał tak przez chwilę wpatrując się w nią z zachwytem. Wtem rusałka odwróciła głowę w jego stronę, spojrzała na niego i wiedziała, że to dobry człowiek. Rusałki czują takie rzeczy. Wyczuwają to instynktem i swoim wielkim sercem. Wiedziała też po co przyszedł.Zbliżyła się do niego powoli i wyciągnęła w jego stronę drobną porcelanową dłoń.Dopiero teraz dostrzegł jaka jest piękna, jak delikatna.Ta krucha istotka wyglądała niczym leśny duszek- jasny i zwiewny.Pokochał ja całym sercem, całym sobą.Rusałka spojrzała głeboko w jego oczy i powiedziała;
-Chodź ze mną, chciałam Ci kogoś przedstawić…
Poszli w głąb ciemnego lasu cicho rozmawiając, a drogę rozjaśniały im świetliki z polany.Latały bardzo blisko oświetlając swoim blaskiem ich postacie. Wtem oczom tych dwojga ukazał się niezwykły widok: pomiędzy drzewami stał biały jednorożec- wyglądał, jakby oczekiwał ich odwiedzin. Jego widok zachwycił wędrowca równie mocno jak widok tańczącej półnagiej rusałki.Opowiadania przodków mówiły prawdę- to piękne, dzikie i niezwykłe stworzenie o niesamowitych czarnych oczach. Kobieta wyciągnęła rękę w jego kierunku, a ten najspokojniej w świecie podbiegł do nich z ufnością i zaczął się łasić w oczekiwaniu na pieszczoty. Widać, ze był z Rusałką bardzo zaprzyjaźniony. Dla wędrowca była to chwila niezwykła, magiczna , wiedział jednak, że jego celem nie jest już zdobycie jednorożca…Jedynym jego pragnieniem stała się ona…wiedział, że to jego Rusałka, że już będzie tylko jego , a ona odwzajemniła jego pragnienie i była z tego powodu bardzo szczęśliwa. Rusałki wiedzą takie rzeczy…czują to swoimi dobrymi sercami…
niedziela, 31 października 2010
Pstryk...
Zatapiając z szelestem stopy w złoto-brązowych jesiennych liściach myślałam o tym, żeby zdjąć buty…żeby poczuć naturę bosymi nogami…ten chłód jesieni, wilgoć nadchodzącej wieczornej mgły…Wziąć Cię za rękę i biegać po kujących igłach sosen…brodzić w brązowych gałązkach lipy i białych brzozowych…objąć z Tobą drzewo i zamknąć oczy…policzyć do dziesięciu i widzieć tylko radość i spokój…przytulić Cię i czuć zapach, którym pachniesz tylko Ty…zebrać liści pełne garści i rzucić je nad naszymi głowami, żeby spadły na nas jak małe okruszki jesieni…..i szukać tych czerwonych- najpiękniejszych, które rozweselają żółcie i brązy i tak pięknie mienią się w słońcu- naszym słońcu…
W rzeczywistości nasza sesja wyglądała nieco inaczej:) Było piękne popołudnie, na niebie pojawiły się zaczątki zachodzącego słońca, w powietrzu odrobina wieczornej mgły...Ja, On, dzieci, pies, dobry humor i cała masa pozytywnych emocji- ale o tym opowiemy oboje z z00mim :)
wtorek, 26 października 2010
Trudny dzień
Nie wiem dlaczego tak jest, ale dziś jest mi wyjątkowo ciężko...czuję smutek, niemoc, poczucie bezradności...Najchętniej nakryłabym się poduszką i nie ruszała z łóżka przez cały dzień.
Czy to depresja?
Ta świadomość, że nie możesz pomóc komuś, na kimś ci bardzo zależy, kogo kochasz ponad wszystko, jest przerażająca. To poczucie, ze nie jesteś w stanie spełnić czyichś oczekiwań jest straszne...Tyle chciałabym mu powiedzieć, tyle dla niego zrobić, ale wydaje mi się, ze to nic nie zmieni, że jakiekolwiek działania bym podjęła, to będzie za mało, to będzie niedostatecznie dobre...czuję się przez to wyjątkowo paskudnie...taka mała i bezbronna...delikatna i bezsilna.Zaczynam się zamykać w sobie...Nie chcę tego, cholernie tego nie chcę!Chcę być z nim w pełnym znaczeniu tego słowa.Chcę rozmawiać tak jak ostatnio...chce tworzyć dźwięki, malować obrazy...chcę dzielić smutki i radości...
Chciałabym stanąć na środku miasta i wykrzyczeć jak bardzo go kocham, jaki jest dla mnie ważny....Chciałabym zrobić wszystko, żeby wierzył we mnie, wierzył mnie i częściej się uśmiechał...Chciałabym...tyle bym chciała...ale jak? Jak temu zaradzić, jak to sprawić?
Robić to, co do tej pory robiłam? To za mało...Chciałabym więcej...to takie trudne...
Czy to depresja?
Ta świadomość, że nie możesz pomóc komuś, na kimś ci bardzo zależy, kogo kochasz ponad wszystko, jest przerażająca. To poczucie, ze nie jesteś w stanie spełnić czyichś oczekiwań jest straszne...Tyle chciałabym mu powiedzieć, tyle dla niego zrobić, ale wydaje mi się, ze to nic nie zmieni, że jakiekolwiek działania bym podjęła, to będzie za mało, to będzie niedostatecznie dobre...czuję się przez to wyjątkowo paskudnie...taka mała i bezbronna...delikatna i bezsilna.Zaczynam się zamykać w sobie...Nie chcę tego, cholernie tego nie chcę!Chcę być z nim w pełnym znaczeniu tego słowa.Chcę rozmawiać tak jak ostatnio...chce tworzyć dźwięki, malować obrazy...chcę dzielić smutki i radości...
Chciałabym stanąć na środku miasta i wykrzyczeć jak bardzo go kocham, jaki jest dla mnie ważny....Chciałabym zrobić wszystko, żeby wierzył we mnie, wierzył mnie i częściej się uśmiechał...Chciałabym...tyle bym chciała...ale jak? Jak temu zaradzić, jak to sprawić?
Robić to, co do tej pory robiłam? To za mało...Chciałabym więcej...to takie trudne...
Plaża
Dawno temu w piękną księżycową noc dwoje zakochanych spacerowało po nadmorskiej plaży trzymając się za ręce. Spoglądali na siebie co chwila, jakby nie mogli nacieszyć się swoim widokiem.
Ona przytulała się do niego delikatnie, a on gładził jej małą dłoń, głaskał jej policzek, dotykał jej włosów. Szli tak brzegiem morza tuląc się do siebie i szepcząc coś od czasu do czasu.
Morze było spokojne, ciche, tylko po muszelkach wyrzuconych na jego brzeg można było się zorientować, że niedawno uspokoiły się dość wysokie fale. Kobieta zauważyła wyrzuconą na brzeg dużą muszlę. Podniosła ja delikatnie i przyłożyła do ucha. To co pojawiło się w tym momencie w jej wyobraźni było tak piękne i tak niepojęte, że aż dech jej zaparło. Usłyszała wszystkie najpiękniejsze dźwięki wczorajsze, dzisiejsze i te, które dopiero będą. Szumiały w tonacji durowej- radosnej, zdecydowanej. Przyłożyła muszlę do ucha swojego ukochanego.
- Co słyszysz?- zapytała.
Mężczyzna zasłuchał się przez chwilę, w końcu odparł:
- Słyszę naszą muzykę, tę która grałaś wczoraj, słyszę to co robimy i czujemy dziś i to co będzie jutro, najpiękniejsze dźwięki naszej miłości.Słyszę najpiękniejsze poranki świata, ciepłe, spokojne wieczory, zwyczajne lecz dobre dni. Słyszę bicie Twojego serca, słyszę Twój oddech.
Kobieta uśmiechnęła się delikatnie.Przytuliła ukochanego i powiedziała:
Ona przytulała się do niego delikatnie, a on gładził jej małą dłoń, głaskał jej policzek, dotykał jej włosów. Szli tak brzegiem morza tuląc się do siebie i szepcząc coś od czasu do czasu.
Morze było spokojne, ciche, tylko po muszelkach wyrzuconych na jego brzeg można było się zorientować, że niedawno uspokoiły się dość wysokie fale. Kobieta zauważyła wyrzuconą na brzeg dużą muszlę. Podniosła ja delikatnie i przyłożyła do ucha. To co pojawiło się w tym momencie w jej wyobraźni było tak piękne i tak niepojęte, że aż dech jej zaparło. Usłyszała wszystkie najpiękniejsze dźwięki wczorajsze, dzisiejsze i te, które dopiero będą. Szumiały w tonacji durowej- radosnej, zdecydowanej. Przyłożyła muszlę do ucha swojego ukochanego.
- Co słyszysz?- zapytała.
Mężczyzna zasłuchał się przez chwilę, w końcu odparł:
- Słyszę naszą muzykę, tę która grałaś wczoraj, słyszę to co robimy i czujemy dziś i to co będzie jutro, najpiękniejsze dźwięki naszej miłości.Słyszę najpiękniejsze poranki świata, ciepłe, spokojne wieczory, zwyczajne lecz dobre dni. Słyszę bicie Twojego serca, słyszę Twój oddech.
Kobieta uśmiechnęła się delikatnie.Przytuliła ukochanego i powiedziała:
- Jesteś moją księżycową nocą, moim ziarenkiem piasku, moją muszla i morską falą, jesteś moim dźwiękiem i tekstem mojej muzyki..Kocham Cię jak całe rozgwieżdżone niebo.
sobota, 9 października 2010
Tęcza
Wiesz, kiedy tworzą się tęcze?
Gdy kochankowie z daleka
W myślach trzymają swe ręce
a dusza do duszy ucieka.
To wtedy budują na niebie
stubarwna miłosną drogę
Chcę mi się miły do Ciebie-
na tęczy przylecieć mogę.
Wyciągnij rękę kochanie
jak ja wyciągam swoją,
a zjawię się na śniadanie
boś bułką i kawą moją.
Gdy kochankowie z daleka
W myślach trzymają swe ręce
a dusza do duszy ucieka.
To wtedy budują na niebie
stubarwna miłosną drogę
Chcę mi się miły do Ciebie-
na tęczy przylecieć mogę.
Wyciągnij rękę kochanie
jak ja wyciągam swoją,
a zjawię się na śniadanie
boś bułką i kawą moją.
Rzeczy, które się wokół nas dzieją, dzieją się raz na zawsze, nieodwracalnie. Możemy jedynie złagodzić skutki sytuacji, wydarzeń czy naszych działań. Możemy żałować, bić się w pierś, płakać, krzyczeć, cierpieć, walczyć z cierpieniem i bólem innych.Niewiele to zmieni, nie cofniemy czasu,nie zmienimy biegu wydarzeń, ale możemy zmienić siebie, swoje relacje, swoje życie, pogląd na pewne sprawy.
Czasem chciałabym zniknąć, zapaść się pod ziemię, uciec najdalej, jak tylko potrafię.Ze strachem, bólem, przerażeniem i wstrętem patrzę na moje odbicie w lustrze i myślę sobie, że spadłam na samo dno, że to co się stało pokazało, jakim jestem potworem.Bardzo pracuję nad sobą, chcę być każdego dnia lepsza.Nie wiem, czy mi to wychodzi, chciałabym, żeby tak było.Gdy patrzę na z00miego i dzieciaki, na ich uśmiechnięte twarze- to wiem, że mam dla kogo żyć , o kogo dbać. Czuję się potrzebna, kochana i silniejsza.Chcę dać im wszystko, co najlepsze, dbać o nich najlepiej jak potrafię,kochać ich całą sobą i jeszcze bardziej.Chcę malować dla nich nowe piękne obrazy naszego życia, chcę budować dla nich tęczę. Nie chcę ich zawieść, nie chcę ich skrzywdzić.Chcę być najlepszą matką i żoną.Chcę, by moi bliscy byli ze mnie dumni.
piątek, 8 października 2010
Wczorajszy wieczór...
Dostałam piękną niebieską różę własnoręcznie malowaną w kwiaciarni przez z00miego...jeszcze nie widziałam czegoś takiego. Jest cudowna...zawsze kochałam kwiaty- szczególnie nietypowe:).Ta radość, kiedy zobaczyłam go na przystanku czekającego na mnie- a wiedziałam, że źle się czuje.Mimo to wyszedł po mnie.I kąpiel, słodka kolacja- niespodzianka i dużo lodów.Posprzątane mieszkanie, uśmiechnięte twarze czekające na mnie w domu...Dla takich chwil warto żyć i warto przeczekać te trochę mniej udane...Potem długie rozmowy, nadal troszkę smutków, zakończonych jednak spokojnie i z wiarą w lepsze jutro.A dziś?Ulubiona muzyka i śniadanie przy świecach dla mojego ukochanego:) Zawsze tak będzie:)
A wczoraj...:)
Wczorajszy dzień nie zaczął się dla nas najlepiej. Znów było sporo żalu i rozterek.Gdyby nie wsparcie i dobre słowo z00miego, rozsypałabym się całkowicie.Obiecaliśmy sobie, że damy sobie z tym radę i wieczór uczynimy przyjemnym.
Dlatego też prosto z pracy wyruszyłam na zakupy w celu przygotowania smacznego jedzonka dla nas czworo:) Powstało takie oto cudo: bułeczki z jajem, farszem z papryki, wędliny, cebuli, pomidora(podsmażonym na patelni), przykryte pierzynką z żółtego sera, zapiekane w piekarniku i po zapieczeniu polane ketchupem.Pysznie wyszło, rodzinka wykrzywiała twarze z zachwytu:) Lubię, gdy zachwycają się jedzonkiem, które przygotuję. Sprawia mi ogromną przyjemność widok zadowolonych pyszczków.Wieczór był udany- nawet bardzo:)Miłość i relaks:)
Dlatego też prosto z pracy wyruszyłam na zakupy w celu przygotowania smacznego jedzonka dla nas czworo:) Powstało takie oto cudo: bułeczki z jajem, farszem z papryki, wędliny, cebuli, pomidora(podsmażonym na patelni), przykryte pierzynką z żółtego sera, zapiekane w piekarniku i po zapieczeniu polane ketchupem.Pysznie wyszło, rodzinka wykrzywiała twarze z zachwytu:) Lubię, gdy zachwycają się jedzonkiem, które przygotuję. Sprawia mi ogromną przyjemność widok zadowolonych pyszczków.Wieczór był udany- nawet bardzo:)Miłość i relaks:)
środa, 6 października 2010
Do mojego ukochanego...
Czasem jest mi niewyobrażalnie smutno... podobnie jak Tobie. Czasem trudno mi ustalić przyczynę mojego smutku. Czasem brak mi po prostu słów, albo to, co chcę powiedzieć wydaje mi się tak oczywiste,
że nie wiem, czy mówić powinnam. Czasem- tak jak dziś, ponoszą mnie nerwy, niekiedy ciężko mi to kontrolować... walczę ze sobą, usprawiedliwiam siebie. Jestem na siebie wściekła... coraz bardziej wściekła.... za to, że nie jestem idealna. Nie chcę takich chwil... bardzo nie chcę. Za bardzo chcę naprawić siebie i świat wokół mnie. Bardzo chcę być wciąż lepsza i lepsza. Chcę żebyś wierzył mi i ufał bezgranicznie, żebyś wiedział, że jesteś dla mnie najważniejszy na świecie, że to z Tobą chcę budować nasz wspólny świat, nasz dom, nasze szczęście. Chcę malować dla Ciebie każdą kolejną tęczę chcę nakłaniać Słońce by wciąż dla Ciebie świeciło- pamiętasz? Mówiłam Ci o tym wszystkim i bardzo chcę tego dokonać. Chcę być Twoją żona, przyjaciółką i kochanką. I włożę jeszcze więcej wysiłku w pracę nad samą sobą. Tak bardzo Cię kocham. Tak bardzo potrzebuję. Tak bardzo chce być blisko i coraz bliżej...
poniedziałek, 4 października 2010
A co ludzie powiedzą ?
Wielu naszych znajomych i tych wspólnych i tych, którzy nie są wspólni. Zastanawia się na pewno co się u Nas dzieje. Obcy ludzie spotykani na ulicy czy w pracy dziwią się i zadają pytanie w stylu "Kto to widział, żeby ...?". Wielu naszych znajomych, którzy nas znają nie może wyjść z podziwu, że po 11 latach wspólnego życia nagle odkrywa się miłość na nowo. Wielu z nich nam pomaga i wspiera, wielu z nich z powodu niemożności zrozumienia tego po prostu staje z boku. Obcy ludzie rzucają nam często ironiczne uśmiechy, które jeszcze bardziej nas wzmacniają bo wiemy, że to prosta zazdrość. A jeszcze inni obcy ciepło się uśmiechają rozumiejąc jak wielkie może być uczucie, które nas łączy.
Chciałbym wszystkim opowiedzieć w kilku zdaniach jak to jest. Jak się czuję, co myślę i jak odbieram teraz świat. Niestety nie da się. Mogę jedynie powiedzieć, iż warto przebaczać! Warto wiedzieć, iż jest obok nas druga osoba, na którą zawsze można liczyć, na której zawsze można polegać. Warto rozmawiać, smażyć placki, spacerować, śmiać się i płakać. Warto robić za przyjaciela, kumpla, psiapsiółkę, męża i kochanka. Warto liczyć wschody i zachody słońca. Warto tęsknić, rozstawać się i wracać. Wszystko jest warte tego by kochać i być kochanym. Po prostu warto ...
Dla tych znajomych, którzy pytają o to co się stało, dlaczego jestem jaki jestem teraz, jak można kochać odpowiedź jest prosta: Nie mogę powiedzieć, nawet gdybym chciał to i tak tego nie zrobię to tylko nasza tajemnica. Jeśli moja "przemiana" przeszkadza wam, jeśli to że chcemy całemu światu pokazać jak można się kochać i to nie na pokaz jest dla Was śmieszne to po prostu zniknijcie i zostawcie nas samym sobie - nie jesteście warci być naszymi znajomymi. Jeśli jest inaczej, stójcie dalej z boku i obserwujcie, może uda się Wam czegoś od nas nauczyć.
Dla wszystkich obcych, którzy nie potrafią zrozumieć: Mam to gdzieś i hannah pewnie też. Wasza zazdrość jedynie dodaje mi siły by kochać i pokazywać to jeszcze bardziej. To nie wasza sprawa! Więc idźcie swoją drogą dalej i zostawcie nas w spokoju. Zadumajcie się jedynie na chwilę i zastanówcie się czy to warto tak dokładać teorię do dziejącej się rzeczywistości ?
Dla tych wszystkich, którzy nas wspierają i pomagają: Dziękuję, Wam wszystkim, że potraficie racjonalnie Nas ocenić i docenić. Za tony dobrych słów i wspaniałych chwil jakie dane było nam spędzić. Za godziny rozmów i wsparcia jakiego sami z siebie udzielacie. Za rady te dobre i te złe. To wielka sprawa wiedzieć, że gdzieś tam w szarości życia jest ktoś, na kogo można liczyć, ktoś kto podniesie na duchu i poda dłoń gdy jedno z nas upada.
Dla przeszłości: Tu też należy kilka słów szepnąć. Co się stało się nie odstanie, możemy jedynie złagodzić następstwa choroby, ukoić ból, nie patrzeć więcej wstecz. Nasza przeszłość jaka była taka była, lecz wiem, iż Ci którzy znają ja z opowiadań zawsze znają jedynie JEDNĄ WERSJĘ! Aby Nas zrozumieć należałoby podjąć temat z każdego źródła (to potrafią tylko przyjaciele, tacy prawdziwi). Tylko po co ? Było, stało się, mija ...
Z tego wszystkiego na klawiaturę ciśnie mi się następne kilka zdań. Co ludzie powiedzą ? A kogo to obchodzi ? Żyje się dla siebie, kocha się dla bliskich! Co nas obchodzą opinie innych obcych ? Tyle co nic ... I tej zasady będę się trzymał, jedynym od niej odstępstwem są tylko ci Wartościowi ludzie z którymi w naszym nowym, życiu się spotykamy, lecz oni doskonale wiedzą o tym iż na nich nam zależy.
Dlatego właśnie od dziś, postanawiam śmiać się prosto w oczy wszystkim tym, którzy de facto są zbyt bardzo żenujący by zawracać sobie nimi głowę. I wracając do domu z pracy z moją kobietą przy boku, każdemu powiem, że nie jest w stanie mieć tego co mam ja. Bo ja mam moją kobietę, którą tylko ja jestem w stanie ogarnąć. A wy co macie ? Wy wszyscy, którzy zazdrościcie ? Nic nie macie ...
niedziela, 3 października 2010
Pracowita, męcząca sobota.
W piątek w sercach i duszach nas obojga, pojawił się strach i niepokój.
Co przyniesie kolejny dzień? Jaki będzie? Co wniesie w nasze życie?
I wiecie co? Bardzo kocham moją rodzinę i będę dbać o nią do końca świata !!!
Co przyniesie kolejny dzień? Jaki będzie? Co wniesie w nasze życie?
Oboje musieliśmy iść do pracy - z00mi na kilka godzin, ja na całych 12. Nigdy nie sądziłam, nie przypuszczałam że można tak bardzo tęsknić za kimś, kogo nie widzi się zaledwie kilka godzin. Budujące jest to ze przez cały ten czas mamy ze sobą kontakt i korzystamy z tego najlepiej jak potrafimy. Pozostaje mi podziękować mojej drugiej połówce za to, że przyzwyczaił mnie do tego:) Wypełniamy sobie więc te trudne dni poezją, muzyką i dobrym słowem.Dziękuję ci za "Najbardziej", za "Red Hot Chili Peppers" i za wpisy ba facebooku. Dziękuję Ci za to, że nie muszę wracać sama do domu po pracy, że umilasz mi powrót swoim towarzystwem i dbasz o moje bezpieczeństwo. Tak też było wczoraj, a w domu czekała mnie niespodzianka - kolorowe kanapki przygotowane własnoręcznie przez dzieci. Uwierzcie mi - żadne kanapki nie smakują tak dobrze:). A dziś rano wspólnie z00mim wyprodukowaliśmy śniadaniowe grzanki.... pyszne!!! Ale to zupełnie inna historia:)
I wiecie co? Bardzo kocham moją rodzinę i będę dbać o nią do końca świata !!!
piątek, 1 października 2010
czwartek, 30 września 2010
Siła i słabość
Czasem przychodzi taki moment kiedy sama upadam, choć wydawałoby się ze jestem silna, silniejsza niż inni.Oczywiście, ze jestem silniejsza...szybko się podnoszę, mówię sobie:NIE! TAK NIE BĘDZIE! MOŻE BYĆ TYLKO DOBRZE!
Wiem, że są trzy kochane istoty, które oczekują tego ode mnie, które liczą na nie jak na nikogo innego.Wiem, ze sama tego chcę, że chcę naprawić zepsute, odbudować zniszczone, wzmocnić osłabione, pokonać demony , złe myśli i złe słowa. Gdy widzę Twoje spojrzenie zatopione głęboko we mnie, gdy czuję Twoje dłonie gładzące moją twarz, ocierające moje łzy, gdy czuję Twoje usta delikatnie muskające moje ciało,gdy słyszę Twoje słowa pieszczące moją duszę...otrzymuje zastrzyk energii...moc siły....i mam pewność że wszystko będzie dobrze. Wiem, że to co robimy jest piękne i nasze...nikt nam tego nie popsuje i nikt nam tego nie odbierze. A złe chwile? Złe chwile widać mają swój sens- jakiś niepojęty, nieznany...ale warto z nimi walczyć, warto je przeczekać, bo to co mi dajesz, co dajemy sobie nawzajem jest warte wszystkich złych i dobrych chwil tego świata :)
środa, 29 września 2010
dla Ciebie
Spłyń na mnie tak delikatnie jak wiosenny deszcz…
muskaj kroplami moje rozwiane
włosy
moje gorące ciało
muśnij mnie jak wiosenny wiatr…
najłagodniej jak potrafisz
potem wiej silniej
zdecydowanie
by wzmagać naszą wspólną rozkosz
o jakiej nikt nigdy nie śmiał marzyć…
daj mi sen głęboki, spokojny
a ja z jego resztek zbuduję dla ciebie kolejny cudowny dzień
pełen miłości
jakiej nikt nigdy nie doznał….
włosy
moje gorące ciało
muśnij mnie jak wiosenny wiatr…
najłagodniej jak potrafisz
potem wiej silniej
zdecydowanie
by wzmagać naszą wspólną rozkosz
o jakiej nikt nigdy nie śmiał marzyć…
daj mi sen głęboki, spokojny
a ja z jego resztek zbuduję dla ciebie kolejny cudowny dzień
pełen miłości
jakiej nikt nigdy nie doznał….
wtorek, 28 września 2010
***
Jesienią zabiorę Cię do parku
pokazać babie lato....
będziemy się tulić i spacerować po zaschniętych liściach
trzymając się za ręce
Zimą ulepię dla Ciebie kulę ze śniegu
gdy podrzucisz ją do góry
spadną na nas gwiazdy...
wiosną przyniosę dla Ciebie
pierwsze listki...zielone- w kolorze nadziei...
latem obsypię twoje ciało promieniami słońca...
byś poczuł jaką gorącą miłością Cię darze...
pokazać babie lato....
będziemy się tulić i spacerować po zaschniętych liściach
trzymając się za ręce
Zimą ulepię dla Ciebie kulę ze śniegu
gdy podrzucisz ją do góry
spadną na nas gwiazdy...
wiosną przyniosę dla Ciebie
pierwsze listki...zielone- w kolorze nadziei...
latem obsypię twoje ciało promieniami słońca...
byś poczuł jaką gorącą miłością Cię darze...
poniedziałek, 27 września 2010
Nasza siła
Zbudowaliśmy nowe, mocne fundamenty naszego życia, na których postawimy jeszcze trwalszą i solidniejszą budowlę. Pokażemy całemu światu że dajemy radę, że potrafimy, że miłość zwycięży wszystko. Przetrwamy wszystkie złe chwile - nawet jeśli kiedyś będzie ciężko, to przecież mamy siebie- kochamy się, wspieramy, szanujemy. Jesteśmy małżeństwem, przyjaciółmi i kochankami. I bardzo się staramy, żeby zostało tak na zawsze. Wiem, ze gdy któreś z nas będzie miało gorszy dzień to drugie da mu siłę.Chwyci jego dłoń, przytuli, pogłaszcze, wycałuje spłakane, smutne oczy i powie:
" Kocham Cie i jestem z Tobą, pamiętaj o tym". Razem będziemy śmiać się, razem płakać.Dzielić swoje radości i smutki. Wszystko razem - bo tylko razem istniejemy i żyjemy naprawdę.
Zabiore Cię...wlasnie tam...
Gdzie jutra słodki smak
Zabiorę Cię...własnie tam
Gdzie słonce dla nas wschodzi
Zabiorę Cię...własnie tam,
Gdzie wolniej płynie czas
Zabiorę Cię...własnie tam
Gdzie szczęściu nic nie grozi
Najpiękniejszy obraz ...
Gdy leżymy obok siebie spełnieni a Twój oddech delikatnie i miarowo rozgrzewa moje ciało, wtedy moje oczy zamykają a usta same z siebie mówią...
"... pomaluj moje życie. Niech Twoje piękne oczy, Twoje pachnące wspólnymi kąpielami włosy, Twoje delikatne usta, Twoje ciepłe dłonie, każdy Twój dotyk, każde Twoje tchnienie, każde Twoje słowo, będą sztalugą, paletą i pędzlami.
Niech jego tłem będą wspólne wschody i zachody słońca, śniadania i kolacje, wyprawy długie i bliskie, wspólne marzenia, wspólne tańce i kąpiele, wspólne spacery i spacerki, wspólne zadyszki i odpoczynki. Przesmaruj potem tło odrobiną tego wszystkiego co nie jest idealne ale także jest tylko nasze a potem ...
Pomaluj moje życie. Niech farbami będą miłość, która nas łączy, szczęście, przywiązanie, żal, smutek, radość z każdej chwili, przebaczenie, zaufanie, wiara w Nas i lepsze jutro. Namaluj nas jak tylko potrafisz najpiękniej i tak jak nas widzisz. Spraw by z naszych postaci emanowało to co najlepsze, najcieplejsze i najżywsze.
Bardzo cię proszę namaluj to jak idziemy prosto na szczyt i nie może nas zatrzymać nikt... Błagam Cię namaluj moje szczęście... "
Zasypiamy oboje zadumani w samych sobie ...
piątek, 24 września 2010
Kolejny poranek
Dziś - jak co dzień rano, odprowadzaliśmy się do pracy.To nie do opisania, ile radości dają takie wspólne małe" podróże", to nie do opisania, jak wspaniale jest zaczynać i kończyć dzień z kimś, kogo się kocha i pragnie.Jak cudownie jest robić tyle rzeczy razem i czerpać z tego ogrom radości !!!
Wczorajszy dzień zaowocował całą masą pozytywnej energii, powerem, z którego ja czerpię siłę również dzisiaj.I nawet, gdy w ciągu dnia przychodzą gorsze chwile, to wiem, że warto je przeczekać chociażby po to,by robić wspólnie to, co daje nam tyle satysfakcji,by rozmawiać patrząc sobie głęboko w oczy, by się tulić, całować i kochać do szaleństwa,by dzielić swoje radości i troski, by znów zasypiać i budzić się obok siebie i wspólnie zaczynać kolejną małą i dużą podróż..
"Całe życie jest wspólną podróżą..."
Życie musi się dalej toczyć ...
Kończy się najdłuższy tydzień jaki można było przeżyć. Tydzień, w którym mogliśmy się przekonać na jak wiele nas stać i jak nisko upaść można. Tydzień w którym sprawdzaliśmy wzajemnie stopień odporności naszych serc na ból, oraz to jak wiele cierpienia można znieść. Tydzień, który pokazał nam jeszcze bardziej, jak wielkie uczucie, które nas łączy może być lekarstwem na całe zło tego świata. Tydzień w którym po każdym upadku jedno z nas podawało rękę drugiemu by pomóc wstać. Tydzień niepewności i zadumy. Tydzień próby...
Wyszliśmy z tej próby zwycięsko! Sami sobie znajdowaliśmy lekarstwo na złe chwile. Sami sobie wzajemnie łataliśmy dziury w duszy i oklejaliśmy plastrami rany na sercach. Sami sobie udowodniliśmy jak bardzo chcemy zacząć od nowa .Sami sobie pokazaliśmy jak silni jesteśmy. Sami damy radę ... A innym możemy tylko pokazać jak to się robić powinno i niech się uczą!
Bo czym jest tydzień w zestawieniu z miesiącem, lub całym życiem ? No właśnie ... niczym. Życie jest zbyt krótkie by pozwalać na tyranie samego siebie czy bliskich ludzi złymi myślami. Życie wbrew wszystkiemu i tak będzie toczyć się dalej ...
A nasze dalsze życie będzie po prostu tak zajebiste ( już jest), że ludzie po prostu tego nie ogarną. Wiem to bo Ona jest zajebista, ja jestem zajebisty, One są zajebiste i ludzie których ostatnio spotykamy są po prostu zajebiści, a wszystko co nie jest zajebiste uczynimy zajebistym. Period.
"Mędrzec jest mędrcem tylko dlatego, że kocha. Zaś głupiec jest głupcem, bo wydaje mu się, że miłość zrozumiał."
Paulo Coelho
czwartek, 23 września 2010
Uśmiechnij się
To będzie dobry dzień- będzie dobry i tyle. Jeszcze nie wiem jak i dlaczego ale uczynimy go dobrym oboje. Nie ma innej opcji:)
http://www.youtube.com/watch?v=hbWZmPqGdgo
http://www.youtube.com/watch?v=hbWZmPqGdgo
środa, 22 września 2010
Długi i ciężki dzień...
To był ciężki dzień- ciężki i długi. Długi bo 12 godzin w pracy, a ciężki bo pełen żalu i rozterek, które minęły, i po których nasunął mi się na myśl jeden wniosek: życie jest zbyt krótkie żeby nawzajem je sobie niszczyć.Póki istnieje odrobina nadziei, póki nam zależy,dopóki chcemy się zmienić, dążyć do doskonałości- warto walczyć i będę walczyć. A póki co - czekam z utęsknieniem na powrót do domu.Czekam bo kocham, tęsknię i tylko tam mogę odpocząć po ciężkim dniu...Czekam na kolację, kąpiel, wspólną drogę z PKS- u do domu, na taniec, i lody, które czekają na nas od wczoraj i o których zdarzyło nam się zapomnieć:)
Na gorsze dni...
Żadne z nas nie chce, aby wróciły złe myśli, złe słowa, aby wrócił niepokój i smutek. Jednak nie zawsze życie ma kolory tęczy. Są chwile zwątpienia, załamania, chwile, gdy uciekamy od siebie nawzajem, kiedy wylewamy swoje smutki i żale.Ale czy nie jest tak, ze po deszczu zawsze wychodzi słońce? Czy nie jest tak, że po chwilach smutku przychodzi radość?
Pochłonięta żądzą naprawy świata i ludzi, a przede wszystkim samej siebie i naszego wspólnego życia, zrobię wszystko, żeby odbudować Twoją wiarę we mnie, Twoją wiarę w nas i w siebie samego. Udowodnię Ci, że jestem warta Twojej miłości i tego, co dla mnie robisz.Udowodnię, że można mi ufać. Jeśli trzeba zbuduję dla Ciebie nowa tęczę, a póki co po powrocie do domu, powiem Ci jak bardzo Cię kocham, jaki jesteś dla mnie ważny. Obejmę mocno, ucałuję gorąco i ogarnę całą sobą- tak jak wczoraj i przedwczoraj- tak jak we wszystkie lepsze dni....
" Miłość jest lekarstwem, co sprawia cuda codziennie".
autor: Phil Bosmans
wtorek, 21 września 2010
Złoty środek
Tak naprawdę nie istnieje żaden złoty środek. Każdy musi wypracować swój sposób walki z problemami. My znaleźliśmy siłę w muzyce, tańcu, fotografowaniu, wspólnych spacerach, kąpielach, czy tak prozaicznych rzeczach jak proste domowe czynności. Jednak najważniejsza jest szczera rozmowa, nadzieja i miłość nadal obecna w naszym życiu. Jest prawdziwa, przeogromna i stawia nas na nogi nawet w największych chwilach słabości i zwątpienia. Daje nam siłę do dalszej walki o nas, o nasze nowe życie. Bez niej nic nie miałoby sensu. Póki ona istnieje- jest też nadzieja i wiara w to, że wszystko sie uda, że wszystko będzie dobrze.
To wielkie szczęście być tak bardzo kochaną i móc tak kochać, to wielka radość móc rozmawiać o wszystkim i o niczym, albo po prostu posiedzieć w milczeniu, kiedy ciężko ująć w słowa to , co tak bardzo chciałoby się powiedzieć. I te niesamowite chwile czułości darowane sobie nawzajem...To wielkie szczęście być z kimś tak blisko:) Dziękuję Ci za to, Kochanie.
"KOCHAĆ TO UFAĆ I W DWA SERCA NARAZ SPOGLĄDAĆ JAK W CZYSTE ZWIERCIADŁO. RAZEM IŚC DROGĄ DŁUGĄ I CZYSTĄ, A U JEJ KOŃCA MÓC DWA SWE IMIONA WYPISAć ZŁOTEM PRZYWIĄZANIA NIEZŁOMNEGO I ZWYCIĘŻONYCH WSPÓLNIE POSTRACHÓW ŻYCIA"
( E. Orzeszkowa, " Nad Niemnem" )
Weź ją potańczyć ...
Do tej pory nie wiedzieliśmy ile radości może dać proste puszczenie muzy na full, olanie grzmiących sąsiadów i wykonanie kilku setek wygibasów przypominających taniec.
Wziąłem ją potańczyć, ona wzięła mnie potańczyć było super, lekko zwiewnie i powiewnie, erotycznie bez pozerstwa bez masek. Leczyliśmy nasze rany tańcem, zwykłym szalonym tańcem.
Taka bliskość w trudnych chwilach jest niezbędna! Wręcz wymagana, niestety wymaga wiary zarówno w samego siebie dla każdego z nas jak i wiary w to co chcemy zbudować. Ten wieczór, gdy szaleliśmy na domowym parkiecie zbliżył nas do siebie jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Byliśmy tylko my i muzyka, w której dźwiękach bez słów wyznawaliśmy sobie miłość i dokonywaliśmy rachunku sumienia, przepraszaliśmy samych siebie za czas, który minął i błogosławiliśmy chwilę obecną. Żadne z nas nie chciało by się skończyła...
Obiecaliśmy sobie, że nasze nowe życie będzie wyjątkowe i takim chcemy je uczynić, nawet gdybyśmy musieli je w całości przetańczyć.
środa, 15 września 2010
Let the mortal combat begin!
Czasem w życiu bywa tak, że stajesz na krawędzi, czas gdy czujesz że to nie ma sensu, że wszystko stracone, że już nie warto żyć. Upadasz wtedy tak nisko jak nikt jeszcze nie upadł, zastanawiasz się co zrobić jak żyć, czy wstaniesz czy nie. To najlepszy czas na rozpoczęcie nowego życia. To najlepszy czas na reset i wymianę softu w bańce. Czas kiedy możesz podjąć właściwe decyzje, decyzje, które pomogą ci wszystko zmienić, dosłownie wszystko ... Możesz się wtedy jedynie modlić o to by były trafne, ale najważniejsze jest byś wtedy wierzył w siebie i w bliskich Ci ludzi. Tak zaczyna się nowe życie, dosłownie od zera.
I my właśnie tak zaczynamy co z tego wyniknie i co się będzie działo zapiszemy właśnie tutaj.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)









.jpg)



